Żyla, żyletka, śmierć.Aniele usłysz moje myśli,które uciszyleś ...

A propos Koperników, na jednej stronie tego medalu jest oficjalne logo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu z którym jestem związany, dowiem się czy dostali pozwolenie na jego wykorzystanie.
W tych emisjach najlepsze jest jeszcze to, że sprzedaż zaczynają odpowiednio wczesnie i tak naprawdę to teraz zbierają zamówienia i możliwe że później wybiją tyle ile bylo zamówień. I tak nikt nie sprawdzi ile tego tak naprawdę wybili



karta kredytowa nie jest tylko instrumentem platniczym.za jej pomocą mozemy tez prowadzićdziałalnosc
charytatywną- i to bez żadnych kosztów.
Polacy bardzo chętnie przekazują 1 proc. swojego podatku organizacjom pożytku publicznego. W zeszłym roku trafiło do nich ponad 296 mln zł, a niewykluczone, że teraz będzie to jeszcze więcej. Nic dziwnego, skoro taka pomoc w rzeczywistości nic nas nie kosztuje. Zamiast płacić podatek państwu, można jego część przekazać potrzebującym. I nieważne, że chodzi tu często o niewielkie kwoty, bo jeśli na datek zdecyduje się odpowiednia liczba osób, wsparcie dla organizacji i tak będzie miało duże znaczenie.

Podobnie jest z tzw. kartami affinity, dostępnymi w ofercie niektórych polskich banków. Z jednej strony to zwykłe karty kredytowe, którymi można płacić w sklepach i punktach usługowych. Oczywiście dają one też możliwość zadłużania się. Z drugiej jednak strony karty affinity to coś więcej, bo część dochodów z tego produktu bank przelewa na konto określonej organizacji (jej logo widnieje na plastiku). Najczęściej przekazywana jest część opłaty za wydanie plastikowych pieniędzy oraz część prowizji pobieranej od każdej transakcji kartą, czyli tzw. interchange fee. Z tytułu tej opłaty do banku trafia zazwyczaj 1-2 proc. wartości każdej transakcji. Gdyby więc przyjąć, że bank przekazuje na rzecz organizacji 1 proc. wartości transakcji, a my co miesiąc wydajemy kartą 2 tys. zł, to w ciągu roku na działalność charytatywną trafi 240 zł, czyli gra jest warta świeczki.
Karty affinity znajdziemy w kilku bankach. W BPH dostępny jest plastik wydawany wraz z Fundacją Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, gdzie wsparciem jest część wspomnianej prowizji od każdej transakcji. Bank Zachodni WBK pomaga zaś Polskiej Akcji Humanitarnej, dokładnie wspierając Akcję Pajacyk, która koncentruje się na dożywianiu dzieci. Na jej rzecz idzie część opłaty za wydanie karty oraz część prowizji od transakcji. Oprócz tego BZ WBK współpracuje jeszcze z wyższymi uczelniami, wydając karty z wizerunkiem Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Oczywiście oprócz wizerunku na karcie, uczelnie zyskują też cześć opłaty za jej wydanie. Można powiedzieć, że to idealny pomysł dla absolwentów tych uczelni. W Banku Pekao mamy zaś kartę wspierającą Fundację Polskich Kawalerów Maltańskich. Ten sam bank oferuje też kartę Fundacja Na Ratunek Dzieciom, która pozwala pomagać dzieciom z chorobą nowotworową. W obu przypadkach na wsparcie idzie część prowizji od transakcji bezgotówkowych dokonanych kartą. Szkoda tylko, że przy wspomnianych kredytówkach nie można się dowiedzieć, jaki dokładnie procent prowizji czy opłaty za wydanie, jest przekazywany na działalność charytatywną.




Zarobki zaczynają się od najniższej krajowej, a kończą się dosyc wysoko, wszystko zależy od tego w jakiej firmie pracujesz, co potrafisz (i chyba to jest najważniejsze), gdyz zawsze mozesz dorabiać jako wolny strzelec (podam przykładowo ile zarabia grafik [stworzenie samej sztay, itp.]). A więc grafik zarabia n.p. 2000zł miesięcznie jeżeli jest zatrudniony na stałe (ale często się zdarza, że zarobki wysoko przekraczają 10tys), np. stworzenie szaty graficznej (porządnej) to zarobek około 2-5 tysięcy złotych (ale zazwyczaj małe firmy szukają sobie grafików wśród studentów lub młodych domorosłych grafików i płaca od 100zł do 500zł). A za zaprojektowanie loga (nie chodzi o banner tylko logo [coś takiego jak TP s.a.] ) to zarobek rzędu 7tys - wzwyż. No mam nadzieję, ze rozjasniłem trochę, ale nie łudź się zbytnio gdyż dobre zarobki są dla dobrych informatyków, programistów, webmasterów, grafików itp.. Wiec ucz się ucz i jeszcze raz się ucz. Myślę, że z programistami jest trochę inaczej bo swój program mogą sprzedać kilku firmom a grafikę raczej projektuje się indywidualnie co sprawia, że praca grafika stawia wrunki typu, ciagła kreatywnośc dużo pracy nie ma możliwości postawienia na pasywny dochód, tak mają programiści, ale zazwyczaj programy pisane są pod indywidualne zamówienie (chociaz dobrym rozwiązaniem jest dla programisty jeden CMS [takie jądro] do którego można podpiąc tylko jakies takkie szczegółowe opcje, a gotowca juz się ma). Co do zarobków programistów to nie pomogę ale myślę, że w tej dziedzinie też istnieje zasada im lepszy jestes tym lepiej zarabiasz. Ale tak na prawdę duże pieniądze są dostępne dla dużych firm zrzeszających wielu programistów którzy by byli w stanie podołać zleceniom banków itp. instytucji lub korporacji, to jest zarobek, gdyż własnie banki wiedzą jak zaoszczędzić pieniadze (w negocjacjach twardzi zawodnicy) ale na zabezpieczeniach i ochronie danych itp. nie szczędzą. Ale jeśli sam potrafisz tworzyć aplikacje które spełnią rygorystyczne wymogi banków to możesz być naprawdę bardzo bogatą osobą . Ale jeśli jesteś dopiero na szczeblu początkowym swej kariery (szkoła itp.) to ucz się ucz i jeszcze raz ucz (i to nie tylko programowania ale także w szkole bo da Ci to mozliowść studiowania na dobrych uczelniach i otworzy przed twoja osobą drzwi do swita mlekiem i miodem płynącego [przynajmniej tak jest w teorii] ale naprawdę studenci z dobrych i prestiżowych uczelni mają dużo łatwiej wielu się ze mną nie zgodzi ale odsetek niepracujacych studentów informatyki z Polibudy Łódzkiej jest mniejszy niż z Uniwersytetu imienia Mikołaja Kopernika w Toruniu). Wieć jeżeli jeszcze się uczysz to nie myśl o zarobkach tylko o nauce . Chociaż miło jest sobie pomarzyć .

P.S. Przepraszam za ten offtopic drobny ale jakoś tak mnie tknęło, podziwiam Was jeśli to przeczytaliście, przepraszam za enigmatyczność wypowiedzi oraz wiele błędów (to nie było zamierzone).

Pozdrawiam
Dawid



W kwestii mediów wygląda na to że nie tylko jak poczyniłem taką obserwację:

http://www.naszdziennik.p...419&id=aa33.txt




Żałobnicy nie chcieli propagandy TVN



Drastyczny rozdźwięk między lansowaną w mediach czarną propagandą prezydenta Lecha Kaczyńskiego a jego rzeczywistym wizerunkiem sprawia, że do naszych rodaków coraz częściej i skuteczniej dociera prawda o kryteriach, jakimi w doborze przekazywanych treści kierują się dziennikarze.

Takiego obrotu sprawy z pewnością nie spodziewali się dziennikarze największej komercyjnej stacji telewizyjnej TVN. Uczestnicy ceremonii pogrzebowej Pary Prezydenckiej zebrani na Rynku Głównym w Krakowie okrzykiem: "Precz z TVN!", domagali się zmiany pokazywanego na telebimach obrazu. Skandowali też: "TVP" oraz "Bazylika", żądając emisji sygnału telewizji publicznej. W czasie gdy TVP transmitowała obraz z bazyliki Mariackiej, w TVN goście programu Bogdana Rymanowskiego, m.in. Jarosław Gowin i Ryszard Kalisz, dyskutowali na temat prezydentury Lecha Kaczyńskiego. To przelało czarę goryczy. Obsługa techniczna została zmuszona do wyłączenia telebimów z logo TVN. W tym samym momencie, gdy wyłączono telebimy, na Rynku rozległy się brawa.
Jak relacjonuje "Naszemu Dziennikowi" o. Piotr Andrukiewicz CSsR z Telewizji Trwam, skandowali niemal wszyscy zgromadzeni na krakowskim Rynku. Była godzina 11.00. Po przewiezieniu trumien z ciałami Pary Prezydenckiej przed bazylikę Mariacką na czterech telebimach, na których do tej pory były transmitowane przygotowania do uroczystości, w pewnym momencie rozpoczęto nadawanie wywiadów z politykami Platformy Obywatelskiej i Lewicy. - To, że w tym czasie były transmitowane wywiady z Gowinem i Kaliszem, ludzi rozwścieczyło. Jednoznacznie kojarzą oni telewizję TVN z telewizją rządową, która była przez cały czas urzędowania prezydenta Kaczyńskiego pierwszym narzędziem do jego zwalczania. Ludzie jednoznacznie to oceniają. Dlatego dzisiejsze wylewanie łez przez redaktorów TVN jest przez nich odbierane jako hipokryzja. Ci, którzy byli zgromadzeni na placu, nie tego oczekiwali, że będą oglądali na ekranie przeciwników politycznych pana Kaczyńskiego, i w pewnym momencie tego nie znieśli - mówi o. Andrukiewicz. Zdaniem prof. Henryka Kieresia, kierownika Katedry Filozofii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, dochodzi już do eksponowania osób, które do tej pory krytykowały politykę Lecha Kaczyńskiego. - Coraz częściej do głosu dochodzą osoby, które powinny milczeć. Nakazywałaby to zwykła przyzwoitość. Wiadomo, kim te osoby były, jak się zachowywały i co mówiły. Teraz nakładają komże i dzwonią na mszę ogonem. Może w końcu przyjdzie czas na refleksję i rekapitulację tego wszystkiego - ocenia prof. Kiereś. - Na Rynek przyszły osoby, które chciały uczestniczyć w uroczystości pogrzebowej, a nie oglądać gadające głowy telewizyjne. Takie przejście z momentu żałobnego na poziom magla programu publicystycznego stworzyło ten dysonans, co - jak widać - mocno wzburzyło ludzi - mówi dr Krzysztof Pietrowicz z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - To nie był czas i miejsce na to, by przedstawiać ludziom publicystykę - ocenia Hanna Karp.
Anna Ambroziak

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qup.pev.pl