Żyla, żyletka, śmierć.Aniele usłysz moje myśli,które uciszyleś ...

Lechu czy masz na mysli Cresent Skipper ? Jachcik kabinowy z czteroma kojami, rufowy silniczek (5-15 KM) i taki krociutki bukszpryt(chyba tak sie to pisze ?)? Dla wedkarzy toto raczej nie bylo (Cresent oprocz rowerow robi i robil sporo lodek "wedkarskich") i na niedobitki Skippera mozna sie czasami natknac jeszcze na jeziorach( maja zredukowany balast)Pozdrowienia Tomasz



" />Mam nas Zegrzem łódkę kabinową 420/180, na chwilę obecną pływam na wypożyczonym silniku ze stanicy, Yamaha 4KM i powiem Wam że po Zegrzu pięknie daję radę, owszem chodzi o "pływanie wędkarskie" lub wodny spacer, wyścigi mnie nie interesują. Muszę jeszcze sprawdzić na Narwi i Bugu czy da radę pod prąd płynąć i jak.
Zastanawiałem się jaki silnik kupić, czy używane około 10KM czy nowe 5KM. Jestem mechanikiem samochodowym i wiem co ludzie potrafią zrobić z silnikiem w samochodzie, dlatego też raczej odpuszczę temat używanego i kupię słabszy a nowy, bo nie uśmiecha mi się wracać na pagajach kilka kilosów lub dzwonić z prośbą o holowanie.
W każdym razie do łodzi 200kg silnik 4KM na Zegrze to wystarczająca opcja. Każdemu polecam zakup nowego silnika lub używanego ale z pewnych rąk, kolega po kiju czy cos podobnego. Na allegro widziałem używki ale ponad 10-cio letnie, z jakiegoś powodu je sprzedają i kupią o podobnej mocy bo nie mają patentu, dlaczego, a no pewnie to już końcówka żywotności i wymaga kapitalnego remontu.



" />
">Mam nas Zegrzem łódkę kabinową 420/180, na chwilę obecną pływam na wypożyczonym silniku ze stanicy, Yamaha 4KM i powiem Wam że po Zegrzu pięknie daję radę, owszem chodzi o "pływanie wędkarskie" lub wodny spacer, wyścigi mnie nie interesują. Muszę jeszcze sprawdzić na Narwi i Bugu czy da radę pod prąd płynąć i jak.
Zastanawiałem się jaki silnik kupić, czy używane około 10KM czy nowe 5KM. Jestem mechanikiem samochodowym i wiem co ludzie potrafią zrobić z silnikiem w samochodzie, dlatego też raczej odpuszczę temat używanego i kupię słabszy a nowy, bo nie uśmiecha mi się wracać na pagajach kilka kilosów lub dzwonić z prośbą o holowanie.
W każdym razie do łodzi 200kg silnik 4KM na Zegrze to wystarczająca opcja. Każdemu polecam zakup nowego silnika lub używanego ale z pewnych rąk, kolega po kiju czy cos podobnego. Na allegro widziałem używki ale ponad 10-cio letnie, z jakiegoś powodu je sprzedają i kupią o podobnej mocy bo nie mają patentu, dlaczego, a no pewnie to już końcówka żywotności i wymaga kapitalnego remontu.



Zapomnij o pływaniu taka łodzią na Bugu z silnikiem 4KM. Greg ma taki przy pontonie 330 i jest to zupełne minimum.



Krótki raport sytuacyjny:
Testy mojej latającej łodzi zakończyły się sukcesem! Ogólnie mówiąc; nikt nie zginął i obyło się bez strat w sprzęcie (nie licząc zgubionego rumpla własnej roboty). Jak na parę godzin pracy przy skorupie łódeczki i brak jakichkolwiek doświadczeń, teorii i wsparcia z zewnątrz to uważam, że było warto.
Test odbył się w ChałupachIII 5.07 przy wietrze zachodnim o sile qrewsko zmiennej. Choć warunki nie były dobre to przynajmniej wiało wzdłuż brzegu. Na moją starą 14 AERO II było raz za mało raz za dużo i tu właśnie był problem, że nie miałem jakiegoś waroo (12-14m). Przyjąłem swoją niezawodną taktykę oblatywacza kamikadze "no bals no glory", wskoczyłem na łódkę z latawcem i z 3x z niej zeskoczyłem jak żaba na patelni. W końcu udało mi się wpiąć w moją "uprząż" i zastartowałęm na prawym halsie. Pierwsze spostrzeżenia były takie: łódź zapieprza tak samo szybko jak deska a jej waga była raczej nieistotna. Ster działał niezawodnie i dało się swobodnie sterować kadłubem. Łajba nawet ostrzyła mimo braku miecza (2 boczne stateczniki ok 75x5 cm). Na widok przeszkody w postaci kursanta z kitem podniosłem latawiec do zenitu i odpadłem sterem z wiatrem by wykonać zwrot - co nawet się udało - jednak kajt zakołysał się i zamierzał przepaść - gdy nim zapracowałem ciężar ciała za bardzo przesunąłem do przodu i zaryłęm dziobem w falę idąc na lewym halsie - co spowodowało wywrotkę. Wlekło mnie chwilę w czymś co nazwałbym roboczo: turtle-dragiem lecz udało mi się wsiąść do łajby i odwrócić ją. Niestety brak odpływów sprawił, że była już niestabilna kursowo i wywaliła się ponownie. Musiałem się wypiąć i z postawionym latawcem odwracałem moją łupinę. Łódź może i nadawała się do dalszych prób ale ja już nie za bardzo zwłaszcza, że był to ostatni dzień i trza się było jeszcze spakować i odwieźć przedstawicieli armatora jednostki na Hel.
Wnioski:
Zdecydowanie poprawić urządzenie sterowe używając do tego narzędzi mechanicznych a nie tylko noża... Zawias ogrodowy też się nie sprawdził jako jarzmo (może zacznę korzystać z tych kutych ). Stateczniki boczne przydałoby się wydłużyć na dziobie i rufie do 15cm - łódź będzie lepiej stateczna na kursie. Punk podpięcia latawca lepiej przesunąć w stronę dziobu (miałem za krótkie szyny do wózków kipowych - trzeba kupić nowe a nie brać tych z demobilu). Trza wykombinować odpływy (poszukam jakiś szpigatów) bo nie nadążyłbym chochlować wody. Wersja morska powinna być raczej kilowa (bardziej stabilna choć pewnie wolniejsza) i milej by było płynąć w 2 osoby (jedna na ster a druga do baru). Kamizelka asekuracyjna i kask raczej obowiązkowo ( ja miałem na wyposażeniu tylko czerpak na sznurku z litrowej butelki po turbocoli ) Do systemu bezpieczeństwa (to dość niefortunne słowo) następnym razem zastosuję wyczepną szeklę z dużym pływakiem z korka zamiast zwykłego karabińczyka (cholerstwo pod wodą trudno namacać). Trzeba popróbować startów z brzegu i nabrać wprawy. Mogła by być też pomocna kotwica i para wioseł przypiętych na sztywno.

Ogólnie uważam, że nowy sport - FLY-BOATING da się spopularyzować wśród młodzierzy i wędkarzy z żyłką astronauty. Na obecnych typach latawców będzie problem z gasnącym wiatrem (zwłaszcza w dłuższych rejsach, które przewiduję). Potrzebny jest nowy całkowicie pływający i wstający z wody latawiec typu "skrzynkowego". Prototyp lub chociaż model takiego latawca postaram się wkrótce wykonać z moim żaglomistrzem. Kadłub też trzeba będzie nieco dostosować do potrzeb ale to może dopiero na przyszły rok zlecę szkutnikowi. Póki co będę adoptował istniejący model w drugiej połowie sierpnia. Z braku pomocników - mój fotograf ratował łajbę i nie powstało ani jedno zdjęcie ani film - może to i lepiej - kto był ten i tak widział.
Zaczynam szukać sponsorów, asystentów, PRowców i włąścicieli waroo chętnych udostępnić swój sprzęt na kolejny etap testów lub wejść do historii jako piloci oblatywacze. Najbliższy kolejny termin 18-30 sierpień - zatoka Gdańska (będę miał do dyspozycji jachcik kabinowy do asekuracji). Najbliższy miesiąc wyjeżdżam na rejs do Szwecji (trzeba trochę zarobić na nowe latawce;-)
Aloha

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qup.pev.pl