Żyla, żyletka, śmierć.Aniele usłysz moje myśli,które uciszyleś ...


ta ale sprzedaje z lokatorami
poza tym nawet jelsi kamienica bedzie pusta, wyremontuja ja i zechca sprzxedać mieszkania to myslicie że będa chętni żeby je kupić?
Chodzi mi w dużej mierze o to jak mieszkancy GOP-u widza Bytom. Czy przeprowadzili by sie tam gdyby była oferta mieszkaniowa itp.


Trudno oceniać. Za mało konkretów. Wszystko zależy od biznes planu. Co właściwie chce ten kolega osiągnąć, w jakiej perspektywie czasowej, jakimi środkami dysponuje? Czy warto? Rynek wtórny na G.Śląsku jest dość spory a w Bytmiu chyba bardzo duży. Ale tak, jeśli chce zamrozić środki na parę lat to pewnie na tym zarobi. Musi jednak pamiętać, że to nie ziemia i w tego typu nieruchomość trzeba nieustannie inwestować duże pieniądze. Mam nadzieję, że to nie jakiś w gorącej wodzie kąpany "inwestor", a człowiek logicznie myślący i zdaje sobie sprawę, z jak trudną inwestycją chce się zmierzyć.



Hej!
Miałem okazję chodzić do Bytomia do szkoły średniej, też mam nie za ciekawe odczucia co do tego miasta, z tego co wiem, panuje tam dość duże bezrobocie, przestępczosć też jest niemała, o czym kilka razy przekonałem się na własnej skórze. Piszesz, że jesteś z Gdańska, jak w takim razie chcesz kontrolowac swoją inwestycję? Nie wiem, czy będziesz miał ochotę jeździć co miesiąc do Bytomia...
I pamiętaj jeszcze o jednym ryzyku, które jest tylko na górnym śląsku - szkody górnicze. Może się za kilka lat okazać, że nadzór budowlany nakaże bezwzględne wyprowadzenie się z budynku, w Bytomiu i innych miastach GŚ są miejsca, gdzie stoją puste bloki, lepiej jest w Katowicach w śródmieściu, jeśli już musisz uderzać w Śląsk.
Oczywiście nie znam się tak jak Ziuberek, ale na mój prosty rozum, dojazdy plus zdalne zarządzanie nieruchomością w miejscu z dużym bezrobociem (kto Ci zagwarantuje, ze lokator będzie płacił), przestępczością (lokator może Ci na przykład grozić) i szkodami górniczymi może Cię przerosnąć. Ja w każdym razie nie pakowałbym się na pewno w Bytom, a mieszkam o wiele bliżej i bliżej mam też do Bytomia z domu rodziców, lepiej zapłać więcej, ale bliżej Twojego domu.
A z ciekawości, w jakiej dzielnicy / na jakiej ulicy jest ta kawalerka?



Kupno mieszkania z prawem dożywocia

Kupując mieszkanie, warto sprawdzić czy nie jest ono obciążone tzw. prawem dożywocia. Może się bowiem zdarzyć, że będziemy mieć niechcianego domownika, któremu na dodatek trzeba będzie zapewnić byt. Home Broker zwraca uwagę, iż sprawa jest o tyle skomplikowana, że informacja o takim lokatorze może nie być widoczna w księdze wieczystej.

Cały artykuł: http://www.nieruchomosci.egospodarka.pl ... ,79,1.html





Studnia bez dna
Witold Domanik, 2009-03-20 21:00

Ponad półtora miliarda złotych i kamienice należące do Zakładu Budynków Miejskich w Bytomiu będą spełniać europejskie standardy. Dobrze wiedzieć ile trzeba, ale to nie jest dobra wiadomość
dla lokatorów tych budynków, bo takiej kwoty nie uda się uzbierać nawet w ciągu pół wieku.

Sypiące się bytomskie kamienice niemal każdego dnia zagrażają ludzkiemu życiu. Żal mają lokatorzy, ponieważ ich budynek mógłby być kawałkiem scenografii dla filmu wojennego. - Przecież to się wszystko wali, ale oni stwierdzili, że jest dobry stan techniczny. ''Oni'' czyli Zakład Budynków Miejskich. To właśnie do niego należy większość kamienic w Bytomiu. Wszystkie wyglądają podobnie. I ze wszystkimi są te same problemy. - Jak się zgłosi to zapisują i dobrze i proszę czekać. Do dzisiejszego dnia czekamy i nic więcej. A widać jak to wszystko wygląda. Nic innego nie ma. Mury się walą i ściany, zimno, wilgoć, woda ścieka po ścianach - opowiada Jolanta Wilgosz, mieszkanka kamienicy przy ulicy Kwietniewskiego.

I dużo potrzeba będzie cierpliwości by ta sytuacja uległa zmianie. Aby doprowadzić stan wszystkich kamienic do europejskich standardów potrzeba - uwaga! - półtora miliarda złotych. W tym roku ZBM przeznaczy na ich renowację zaledwie 20 milionów złotych, czyli niewiele ponad procent tej sumy. - Kwota jest duża, więc wydaję mi się, że jakieś sto lat potrwa zanim uzbierają taką kwotę, ale z drugiej strony budynki tego nie wytrzymają i nie dożyją - oznajmia Mariusz Kurzątkowski, bytomski radny.

Mogą nie dożyć również mieszkańcy. ZBM miejskimi nieruchomościami zarządza od 1945 roku i patrząc na ich stan trudno nie ulec wrażeniu, że czas zatrzymał się tu ponad 60 lat temu. - Trzeba bardziej zbadać, to co się działo w tej spółce przez szereg lat wstecz. Dlaczego cały majątek
tej spółki uległ tak dużej degradacji? - pyta Michał Zdziejowski, ekonomista. Odpowiedź na to pytanie jest złożona, tak jak powojenna historia Bytomia. Procesu popadania budynków w ruinę jednak nikt nie zatrzymał. - Jak wyprowadzili się ludzie, zamiast zasiedlić, to woleli dać do zdewastowania - uważa Jolanta Wilgosz.

A dewastacja prawdopodobnie będzie postępowała. - Kwota jest kosmiczna. Rzeczywiście ZBM przedstawił nam tę kwotę, w tym roku radni uchwalili budżet naszego miasta w wysokości 729 milionów - informuje Katarzyna Krzemińska-Kruczek, UM Bytom.

Aby doprowadzić budynki do odpowiedniego stanu potrzebne są naprawdę duże pieniądze. ZBM-u, ani władz Bytomia po prostu na to nie stać.

http://www.tvs.pl/informacje/9588/



aby owstała wspólnota na danej nieruchomości musi wyrazić na to zgodę 50% lus jedna osoba osiadające odrębną własność z danej nieruchomości a zatem zarządowi spółdzielni wcale nie zależy na szybkim rzekształceniu mieszkań w odrębną własność, osoby z lokatorskimm rawem do lokalu raktycznie nie maja żadnej możliwości wpływania na decyzje zarządu , gdyż włascicielem mieszkania jest spółdzielnia.
  Co się tyczy remontów to roszę zobaczyć ile kosztuje wymiania okna rzez spółdzielnię a ile rzez firmę z zewnątrz, ceny roboczogodzin w spółldzielni są chyba brane z sufitu nie mówiąc już o samym wykonaniu racy. Moje drzwi do klatki schodowej to chyba rzez omyłkę nie zainstalowali w stodole, wykonane oniżej krytyki stal obita blachą,  ospawane i zamontowane wadliwie, nie zamykały się rzez dwa miesiące/ 15% odbiegały od ionu/ a zatem ytami się gdzie dozór techniczny rzez nas opłacany, rzetargi na usługi. Wymienione rury w oziomach budynku o trzech miesiącach totalne sito , darmowy rysznic dla lokatorów a zatem onowna wymiana rzez grupę remontową KSM i nowe ieniądze. W tej spółdzielni jedynie dobrze są wykonane race w budynkach zarządu, kierownictw osiedli , klubach a lokale mieszkalne to jedynie maszynka do robienia ieniędzy. Jedynie małe społdzielnie lub wspólnoty mają rację bytu, gdzie nie będzie się marnowało ieniędzy spółdzielców. Wymiana wind to odrębny temat o dwie sztuki na osiedle rocznie, jednak rosze mi owiedzieć , które osiedle jest największe i rzynosi najwiękrzy dochód na fundusz remontowy. Osiedle im. Kotarbińskiego już kończy wymiane wind /z tego osiedla jest Pan Wachowski - rzewodniczący Rady Nadzorczej "Przylesia", rzewodniczący Rady Osiedla samorządowej oraz spółdzielczej, rzewodniczący TKK a osiedle Wankowicza jest na samym końcu omimo, iz najwięcej rzynosi dochodu. Takie mamy realia w tej Kaziowej spółdzielni.



Trochę off topic:

KAPITALIZM TO KANIBALIZM I BANDYTYZM Rachunek za prąd, za wodę, za gaz, za miejsce parkingowe. Rachunek za telefon, za Internet, za chrzest, ślub i pogrzeb. Rata za mieszkanie, rata za samochód, podatek drogowy, podatek dochodowy, podatek od sprzedaży, podatek od darowizny, podatek od spadku i podatek od nieruchomości Płatna ubikacja, płatna komunikacja, płatne muzea, płatne autostrady, płatne parkingi, płatne stołówki. Opłata za posiadanie konta, opłata manipulacyjna, opłata RTV. Pożyczka od pożyczki w celu spłacenia poprzedniej pożyczki. I wreszcie następny kredyt. Kredyt na remont, kredyt na wakacje dla dzieci, kredyt na studia. Życie na kredyt.
To nie koniec listy, to dopiero jej początek. Opłata goni opłatę, a podatek zjada to co zostaje. I na koniec dnia to pieniądz ma największe znaczenie. Dla systemu jesteś nikim, jeśli nie masz własnego wkładu. Kapitał to podstawa bytu. Liczy się to ile dziś zarobiłeś, ile zarobił szef i czy dasz radę zarobić jutro więcej? Jeśli nie przynosisz pieniędzy jesteś nieprzydatny, kiepski z Ciebie pracownik. Kapitalizm mówi Ci, że nie jesteś tym co jest w Tobie, ale jesteś tym co masz. W tym wszystkim chodzi o to jaki masz samochód, jaki metraż mieszkania, jaka lokalizacja? Centrum? A może zamknięte osiedle pod stolicą?
Każdy poranek jest taki sam. Wstajesz wcześnie, żeby iść do pracy, bo praca czyni wolnym. W ciągu ośmiu lub więcej godzin robisz setki zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Gdy nie masz nic do zrobienia, udajesz, że coś robisz. Wszak przecież nie chodzi o to, by robić coś ważnego, chodzi o to by zarabiać. I zarabiasz. Wieczorem, zmęczony wracasz do domu, zasypiasz na kanapie z laptopem na kolanach. A w weekend centrum handlowe, sklepy, przymierzanie, dopasowywanie i może jeszcze coś na Allegro. Pieniądze znikają z konta, strona PayPala jest przeciążona. Nie jesteś bowiem sam. Jest wielu takich jak Ty i ja. W końcu co można robić w weekend oprócz wydawania tego co zarobiłeś?
Kapitalistyczna rodzina.
Dziecko prędzej czy później ląduje w przedszkolu. Nie z powodu wyboru rodziców, ale z powodu tego, że brakuje pieniędzy. Było nie było własne mieszkanie będziesz spłacać kilka dekad. Do tego jeśli dorzucić auto, pieluchy, lekarza, rachunki, a potem podręczniki, ubrania, gadżety, komputery myślisz sobie, żeby temu sprostać przydałoby się dwoje pracujących tatusiów i dwie pracujące mamusie.
A wieczory są za krótkie by tworzyć rodzinę. Dowiadujesz się, że dziecku wybił się pierwszy ząbek. Dowiadujesz się, że zaczęło chodzić, że zaczęło mówić. A Ciebie przy tym nie było. Nie przeoczyłeś tego z powodu pecha, nie było cię, bo nigdy cię nie ma. Żeby wyżywić swoją rodzinę nie możesz jednocześnie z nią przebywać. W pewnym momencie zasiadasz do wspólnego stołu prosto z Ikea i zdajesz sobie sprawę, że każde z was żyje osobno. Dni spędzacie oddzielnie w pracy, a weekendy mijają zbyt szybko. I tak, rozmawiacie, ale to nie jest już ten typ rozmowy, który był kiedyś. Jest za to przemęczenie, lista zakupów i spotkanie z ważnym klientem rano.
I myślisz sobie, że przecież nie ma nic złego w robieniu kariery. Jeśli ktoś tego chce, wolna wola, panie dobrodzieju. Ale czy w kapitalizmie da się robić antykarierę? Czy kapitalizm daje nam możliwość innej drogi? Co z tymi, którzy nie chcą żyć by płacić podatki i odsetki? Co z tymi którzy zamiast dusznych biur wolą zacisze własnej rodziny?
Co zrobi państwo, jeśli powiesz mu, że nie chcesz żyć jego życiem?
Kapitalistyczny unhappy end.
System, który skupia się na zysku i konsumpcji nigdy nie będzie działał na korzyść jednostki, rodziny czy szerzej społeczeństwa. Jeśli podstawą bytu systemu jest generowanie dochodów, a nie wartość życia, nie można tu liczyć na poszanowanie praw. Dopóki przychód będzie ważniejszy od człowieka, dopóty ludzkość będzie pogrążać się w obojętności. Nie ma tu miejsca na sentymenty czy na uczucia. Jeśli siła robocza jest tańsza w innym kraju, po prostu zwalniasz ludzi i przenosisz firmę. Jeśli lokator nie ma pieniędzy na podwyżkę czynszu, po prostu się go pozbywasz. Czysta kalkulacja kto da więcej lub kto będzie tańszy. W kapitalizmie nie ma miejsca na skrupuły, bo ten system to gra o to kto kogo pierwszy zje. Kapitalizm jest tym co masz, a nie tym kim jesteśĂ˘Â€Ś.i żyjcie tak dalej‌.albo zmieńcie to‌są was miliony‌

czas na zmiany‌czas uświadomić społeczeństwa‌czas na protest‌czas na rewolucję‌bez tego będziecie pisać jedynie na blogach i chełpić się komu dziś dopieprzyliście na necie , zamiast w czasie demonstracji lub rewolty‌wykorzystajcie potencjałĂ˘Â€Ś za socjalizmem i kapitalizmem stoją ci sami bandyci – ten sam produkt , tylko w innym opakowaniu , jednym słowem DNO‌nie ma na co czekać‌pobudźcie się ludzie ze snu‌ ‌‌świadomość‌.albo KONIEC‌.WYBÓR NALEŻY DO WAS‌



Ups..poprzedni temat mi się przypadkowo skasował.

Dzięki temu artykułowi dowiecie się co się stało z pałacem Sybilli w Szczodrem.

Szczodrą ręką

Zabytkowy pałac w Szczodrem wraz z otaczającym go parkiem, gmina Długołęka odstąpiła prywatnej spółce za 600 tys. zł. Kilka lat później, ten sam obiekt, ale już w znacznie gorszym stanie, nowy właściciel sprzedał za cenę niemal dwa razy wyższą!

Przedstawiciele Długołęki, pozbywając się pałacu, podpisali niekorzystną dla gminy umowę, łamiąc przy okazji sporo przepisów. Tak twierdzi obecna wójt, Agnieszka Łebek.
- Nie ma żadnych dokumentów przetargowych! Co więcej: nie ma uchwały zarządu o sprzedaży pałacu - wylicza A. Łebek. - Umowa zawarta z pierwszym właścicielem jest też bardzo niekorzystna dla gminy.
Efekt? Atrakcyjny teren leży odłogiem. Pałac, użytkowany do końca lat 90., teraz straszy zabitymi oknami i drzwiami. Gmina ma kilka kosztownych zobowiązań, których realizacji może domagać się nowy właściciel. Agnieszka Łebek zapowiada, że chce podważyć akty notarialne spisane podczas kolejnych sprzedaży obiektu.

Sprzedani z zamkiem

Imponującą rezydencję w Szczodrem książę oleśnicki wybudował w XVII wieku dla swojej żony Sybilli. Dziś został jedynie fragment gmachu głównego, w którym w latach 80. mieścił się Ośrodek Doskonalenia Kadr Urzędu Województwa Wrocławskiego i Miasta Wrocławia oraz oficyna, w której mieszkają do dziś dawni pracownicy PGR.
- Sprzedali nas razem z zamkiem - mówi Zofia Jasiewicz, lokatorka z oficyny. - Nowego właściciela nigdy nie wiedziałam. Włosi, którzy pierwsi kupili pałac, to raz tu byli: mówili, że nam się krzywda nie stanie. Obiecywali mieszkania, ale słuch po nich zaginął. Zofia Jasiewicz mieszka w pałacu 30 lat. - Jeszcze w 1988 r. był duży remont - wspomina. - Później nowy właściciel zabił okna, drzwi i tak posiadłość niszczeje już 10 lat.

Powrót Sybilli

Pałac w Szczodrem, wraz z 8,5-hektarowym parkiem i stawem, gmina Długołęka wystawiła na sprzedaż w 1992 r. Cena wywoławcza obiektu wynosiła 599 tys. zł (5 mld 990 mln przed denominacją). Nie wiadomo, kto stanął do przetargu i ile osób było zainteresowanych nieruchomością, ale walka nie była zbyt zażarta, skoro zwycięzca - wrocławska spółka „Sybilla” - podbiła cenę tylko o 1 tys. zł i dostała pałac.
- Jedyny dokument, jaki zachował się w gminie w związku ze sprzedażą pałacu, to oferta tej właśnie spółki, wówczas jeszcze „w organizacji”, jak to określono - mówi Agnieszka Łebek. - Oferta informuje, że spółka zawiązała się w celu kupna pałacu w Szczodrem!

Korzystnie dla kupujących

„Sybilla” w akcie notarialnym zobowiązała się, że pałac odbuduje i wyremontuje, jednak prace miała zacząć dopiero wtedy, gdy gmina spełni kilka warunków: m.in. skomunalizuje teren ogrodów przypałacowych i wniesie go do spółki w zamian za 10 proc. udziałów. Ponadto, zrealizuje inwestycje hydrologiczne wokół terenu kupionego przez spółkę, ureguluje odpływ ścieków, przekaże spółce nieodpłatnie tereny, na których będzie można wybudować mieszkania dla dotychczasowych lokatorów pałacu i pomoże w ich przesiedleniu.
- To prawda, warunki były bardzo korzystne - przyznaje Fabrizio Bosetti, który podpisywał umowę w imieniu spółki.
- W dokumentach nie ma śladu, by gmina podjęła jakiekolwiek kroki, by wywiązać się z umowy. Termin minął w 1994 roku! - mówi Agnieszka Łebek. - Zadziwiające w tej sytuacji jest również to, że spółka ”Sybilla” nigdy nie upomniała się w gminie o swoje.
- Kłopoty finansowe inwestora - tak tłumaczy brak zainteresowania pałacem Fabrizio Bosetti.

Dwie szkoły za pałac

Ze strony gminy, akt notarialny podpisał ówczesny wójt Długołęki Zdzisław Pisarek i przewodnicząca rady gminy Ewa Pietkiewicz.
- Gdyby pałac nadal był gminny, też nic by z niego nie było - argumentuje Z. Pisarek. - A za pieniądze ze sprzedaży pałacu wybudowaliśmy dwie szkoły!
Spółkę „Sybilla” zlikwidowano w 2002 r. Przez 10 lat istnienia, jedynymi operacjami, jakich dokonała, było kupno, a następnie sprzedaż pałacu. Spółkę tworzyli: mieszkaniec Długołęki, mieszkaniec Bytomia i firma Service Holding Poland (główny udziałowiec). To właśnie Service Holdnig Poland pożyczyła Sybilli pieniądze na kupno pałacu. Prezesem obu firm w tym czasie była ta sama osoba: Włoch Sergio Varini. Firma Service Holding Poland tak jak Sybilla, również nigdy nie prowadziła działalności gospodarczej. Została wykreślona z rejestru w 2002 r. Związani ze spółką ludzie nadal prowadzą w Polsce interesy, także poza województwem dolnośląskim.

Mieszka w TBS-ie

W kwietniu 2001 roku Sergio Varini działając w imieniu spółki Sybilla, sprzedał pałac Romanowi Szychlińskiemu, mieszkańcowi Wrocławia. Pałac poszedł za 600 tys. marek niemieckich, czyli 1 mln 97 tys. zł.
- Nie zarobiliśmy na tym. Złotówka dużo straciła przez 10 lat - mówi Fabrizio Bosetti.
- Nowy właściciel raz był w gminie. Pytał, o możliwość zmiany planu zagospodarowania terenu wokół zamku. Odmówiliśmy, tłumacząc, że nie ma mowy, by zabytkowy teren ogrodowy przeznaczyć na osiedle luksusowych domków jednorodzinnych - mówi Agnieszka Łebek. Od tej pory nie odezwał się.
- Pieniądze za mieszkania wpłacamy właścicielowi na konto. Jak coś się psuje, to sami naprawiamy. Ostatnio przez 3 tygodnie nie mieliśmy wody. A pałac? Całe szczęście, że mieszkało tu tych kilka rodzin, inaczej ludzie wszystko by rozkradli - mówi Zofia Jasiewicz, lokatorka.
Adres nabywcy pałacu podany w akcie notarialnym zaprowadził nas do mieszkania w... TBS-ie przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Starszy pan, który otworzył drzwi, twierdził, że nie zna takiej osoby i nie wie, dlaczego zameldował obcego człowieka w swoim mieszkaniu.

Poważne plany?

Kolega właściciela i jego partner w interesach, który odezwał się na drugi dzień, poinformował, że właściciel rezydencji w Szczodrem, przebywa za granicą w okolicy Oceanu Indyjskiego i ma wobec swojej nieruchomości „poważne plany”.
Izabela Czuban - Gazeta Wrocławska

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qup.pev.pl