Żyla, żyletka, śmierć.Aniele usłysz moje myśli,które uciszyleś ...

Witam,
Z "RzP"
Własne również można stracić


Właściciel mieszkania, który zalega z opłatami, powinien wiedzieć, że może ono
trafić pod młotek. Dług wcale nie musi być duży



Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. - Teraz coraz więcej wspólnot
korzysta z tej możliwości. Przybywa bowiem właścicieli, którzy nie płacą
zaliczek na utrzymanie nieruchomości wspólnej - mówi Iwona Karpiuk-Suchecka,
były prezes Krajowej Rady Komorniczej.

Nie płacę, bo nie chcę
Wystawienie mieszkania na licytację to ostateczność. - Wspólnoty starają się
tego nie robić - mówi Lucyna Januszewska, dyrektor Zakładu Gospodarki Lokalowej
Północ z Jeleniej Góry, reprezentującego we wspólnotach gminę jako właściciela.
Czasami jednak nie mają wyjścia. Kiedy jedni właściciele przestają płacić, inni
muszą to robić za nich. Trzeba bowiem uregulować faktury za remonty, dostawę
wody, ciepła, za wywóz śmieci itd. A przecież nie można łożyć za kogoś w
nieskończoność.

Powody nieregulowania zaliczek są różne. Często są to problemy finansowe, choć
nie zawsze. W Rudzie Śląskiej wystąpiono o licytację mieszkania, bo nie ma komu
wnosić zaliczek. - Zmarła właścicielka, od dłuższego czasu szukamy jej
spadkobierców. Mieszkanie ma lokatorów, ale nie chcą płacić - mówi Henryk
Knapik, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej sp. z o.o.
w tym mieście.

Wśród właścicieli panuje ponadto przekonanie, że własność jest święta i można
na wiele sobie pozwolić. - Często słyszę: nie płacę, bo nie chcę - mówi
Januszewska. Zamykają drzwi, kiedy proponuje się polubowne rozwiązanie
problemu. Nie przypuszczają, że mogą stracić dach nad głową.

Tymczasem przepisy są jasne. Właściciele mają obowiązek płacić na utrzymywanie
nieruchomości wspólnej (art. 13 ustawy o własności lokali). I to nawet wówczas,
gdy są niezadowoleni ze sposobu zarządzania nią albo nie zgadzają się z
wysokością zaliczki.

Od wezwania do licytacji
Procedura jest następująca. Zarząd wspólnoty mieszkaniowej wzywa do zapłacenia
długu. Jeżeli to nie pomaga, może wystąpić do sądu o nakaz zapłaty. Mając go w
ręku, idzie do komornika. Ten zazwyczaj nie ma z czego wyegzekwować długu, bo
jedyny majątek dłużnika to lokal.

Wspólnota musi wówczas podjąć niełatwą decyzję: czy wystąpić do sądu o sprzedaż
lokalu na licytacji? Może też to zrobić, nawet gdy wcześniej nie wystąpiła o
nakaz zapłaty. Zaległość za mieszkanie nie musi być też wysoka, by sąd zgodził
się na licytację.

Przepisy mówią, że wspólnota może się tego domagać, gdy właściciel długotrwale
zalega z zapłatą należnych opłat (art. 16 ustawy o własności lokali). Sama
wspólnota decyduje więc o tym, kiedy chce skorzystać z tej formy pozbycia się
dłużnika.

- W ub.r. skierowałam do komornika dwie licytacje mieszkań, które były
zadłużone we wspólnocie na 10 tys. oraz 25 tys. zł. Jeżeli porównamy wysokość
tego długu z wartością mieszkania, wydaje się, że z licytacją można było
poczekać. Nic bardziej mylnego - mówi Januszewska. Właśnie wtedy ma ona sens,
ponieważ łatwiej jest sprzedać nisko zadłużone mieszkanie, a właścicielowi
zostaje więcej pieniędzy na zakup innego, mniejszego.

Zdarza się też, że dopiero kiedy dochodzi do licytacji, właściciele starają się
rozwiązać problem, szukają środków na spłatę długu. Wtedy jednak jest niestety
za późno.

Sprzedaż z lokatorem
Dawny właściciel mieszkania nie zawsze jednak chce się wyprowadzić, bo często
nie ma dokąd. Nabywca musi wówczas wystąpić do sądu o eksmisję. W wypadku
właścicieli nie stosuje się ustawy o ochronie praw lokatorów, nie są oni bowiem
lokatorami. Sąd nie musi więc przyznawać im lokalu socjalnego. Nie oznacza to
jednak, że właściciela można wyrzucić na bruk. Kodeks postępowania cywilnego
zakazuje eksmisji donikąd. Mówi, że jeżeli dłużnik (a takim jest również
właściciel) nie ma się dokąd wyprowadzić, to trzeba dostarczyć mu pomieszczenie
tymczasowe. Dopóki go nie ma, dopóty mieszka w dotychczasowym lokalu.

Z tych też powodów nie zawsze licytacja dochodzi do skutku. Wspólnota może
wprawdzie przejąć zadłużone mieszkanie na własność (wyrok Sądu Najwyższego z 10
grudnia 2004 r., sygn. III CK 55/04), nie rozwiąże to jednak problemu, co
zrobić, by nie dokładać do dłużnika.

Zdarza się też, że dochodzi do licytacji, ale wspólnota nie ma z czego odebrać
swojego długu. Tak było w jednej z gdańskich wspólnot. Okazało się, że
właściciel ma znacznie więcej dłużników, którzy zgłosili swoje roszczenia.
Mieli oni też prawo pierwszeństwa (był to m.in. urząd skarbowy). Wspólnota
odeszła z kwitkiem.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qup.pev.pl